Gry komputerowe jako sztuka?
Gdyby spytać przypadkowo napotkaną osobę o tym, z czym kojarzy jej się sztuka, prawdopodobną odpowiedzią byłoby „malarstwo”, „literatura”, „muzyka”, „opera”, „teatr”, „kino”, czyli właściwie wszystko to, co stanowi część kultury i jest formą wyrażania siebie. Czy w takim zestawieniu istnieje szansa, aby ktoś powołała się na współczesne gry komputerowe?
Cóż, szansa jest zawsze, tylko nie wiadomo, na ile jest w tym racji, a zdania – jak się wydaje – są dość mocno podzielone. Wynika to z trudności jednoznacznego ocenienia, czy gry komputerowe spełniają kryteria „sztuki”.
Z jednej strony rzeczywiście można wysnuć argumenty przemawiające za ugodą w tej kwestii; obecnie wiele gier chwali się nie tylko świetnymi efektami wizualnymi, które z coraz większą dokładnością odzwierciedlają rzeczywistość, ale też dobrze napisanymi scenariuszami, dialogami, ot – po prostu całą historią, która może w jakiś sposób poszerzyć horyzonty lub zainspirować gracza. Gdyby wziąć pod uwagę właśnie te czynniki, wyszłoby, że gry zarówno spełniają pewne oczekiwania estetyczne, jak i zapewniają intelektualną bądź duchową rozrywkę, a przecież między innymi o to chodzi w sztuce.
Z drugiej strony – czy wspomniane wyżej kwestie są wystarczające do uznania gry komputerowej za swoiste „dzieło sztuki”? Kiedy używamy tego terminu, kojarzy nam się z czymś unikatowym, niekomercyjnym, jedynym w swoim rodzaju; tymczasem świat gier wideo jest nastawiony na globalną sprzedaż, nie ma więc mowy o jakiejś wyjątkowości np. egzemplarza.
Gdyby jednak uznać to za aksjomat, to należałoby zrezygnować z traktowania np. literatury jako część sztuki. Tak samo muzykę, film czy spektakle wystawiane na deskach scen.